Historia miejsca pielgrzymkowego


Zamagurze – piękna dziewicza przyroda, oaza ciszy, miejsce, gdzie wsie oddychają spokojem – tak, jak i Litmanová, wieś, która żyje swoim życiem od niepamiętnych czasów. Jej częścią była stara i niezwykła tradycja, iż co roku, w lipcu, cała wieś przenosiła się na majdany (drewniane chaty składające się z izby dla rodziny, szopy i miejsca na bydło). Całe rodziny z dziećmi i inwentarzem pielgrzymowały w góry, na łąki i pastwiska, gdzie mieszkańcy kosili i przygotowywali siano dla bydła na zimę. Siano stawało się najważniejszym źródeł pożywienia, ponieważ było chlebem, mlekiem i mięsem. W Litmanovej chleb kupowało się od zawsze. Na kilka tygodni wszyscy zmieniali życie na wsi na czas spędzony na swoich majdanach, które stawały się sposobem na przeżycie w tym biednym kraju.


Tak, jak w przeszłości majdany były nadzieją na przeżycie, w latach 90. XX wieku jeden                  z nich stał się również miejscem nadziei w postaci objawień maryjnych. Na Górze Zvir, oddalonej o około 3,5 km od wsi, na wysokości 820 m n.p.m. w izbie drewnianej chaty – majdanu, która należała do rodziny Vasiľa Korčáka, od 05.08.1990 do 08.08.1995 roku Matka Boża objawiała się 11-letniej Ivecie Korčákovej i 13-letniej Katarínie Česelkovej. Przy pierwszych dwóch objawieniach był obecny również 8-letni brat Katki – Mikuláš, ale on nie widział objawienia. Iveta była główną wizjonerką, która słyszała słowa Matki Bożej. Katka widziała Matkę Bożą, ale nie słyszała jej słów.


Katka Česelková

opisała objawienia następująco:

„Dnia 5 sierpnia 1990 roku mama Ivetki poszła na borówki. Chcieliśmy, żeby nas  zabrała do lasu i też szliśmy. Z Ivetką i Miťem poszliśmy jednak na Zvir. Była piękna pogoda. Ivetka znała Zvir, bo chodziła tam grabić siano. Mówiła, że jest tam bardzo pięknie i że będziemy tam chodzić. Opowiadała nam tutaj bajki, bawiliśmy się, wygłupialiśmy i tańczyliśmy – i na tej ławce, na której później siedziała Matka Boża. Po południu odpoczywaliśmy. Rozpaliliśmy ogień i wszystko co mieliśmy  – chleb, słoninę, kiełbasę, wszystko pokroiliśmy na malutkie kawałeczki. Dopiero przy ogniu zauważyliśmy, że nie możemy tego dać na kija. Także nawet ich nie opiekliśmy. 

Wtedy było tutaj wiele drzew, pośród których słyszeliśmy jakby coś chodziło w górę i w dół. Myśleliśmy, że to jakieś zwierzęta. Dlatego zgasiliśmy ogień i wbiegliśmy do chaty. Ale kroki zaczęło być słychać wokół majdanu. Była to już stara chata, pomiędzy belkami były szpary, więc wyglądaliśmy na zewnątrz, co się dzieje. Nigdzie nikogo nie było. Zaczęliśmy się bardzo bać. Hałas nie ustawał. Planowaliśmy, co zrobimy, gdy ktoś wejdzie. Że wejdziemy na stół, że wyjdziemy na strych, że będziemy się bronić wielkim kluczem od majdanu. Ale zawsze, kiedy mówiliśmy, gdzie się ukryjemy hałas przenosił się nad nas, wokół nas, wszędzie. Sytuacja była beznadziejna, myśleliśmy, że nie mamy już możliwości ucieczki. Uciekać do wsi – to nam w ogóle nie przyszło do głowy. Baliśmy się że to jacyś Polacy, a kiedy to już było wszędzie wokół nas, myślałam, że oszaleję.  

Wtedy Miťo powiedział, żebyśmy zaczęli odmawiać Ojcze Nasz, Raduj się – do Anioła Stróża. Iveta jeszcze odmówiła Złoty Ojcze Nasz a potem jeszcze powiedziała: Mario, Matko Nasza, skryj nas pod swój płaszcz. Przyszło jej to do głowy po raz pierwszy. Nigdy wcześniej się tak nie modliła. Wtedy w izbie pojawiła się poświata. Myśleliśmy, że to od słońca. Po pewnym czasie pojawiła się taka sama, a potem jeszcze widzieliśmy w środku izby piękną młoda Panią…

Nic nie powiedziałyśmy, ani Iveta, ani ja. Pani stała pośrodku izby, ja z Ivetą rozmawiałyśmy o czymś innym. Kiedy znowu spojrzałam na młodą Panią, siedziała na ławce przy drzwiach. Ja i Ivetka najpierw myślałyśmy, że mamy jakieś omamy. Później pomyślałam, że zapytam Ivety, czy przypadkiem też coś widzi. Iveta powiedziała, że również ona widzi tą Panią. Więc nawzajem ją sobie opisałyśmy. Wszystko się nam zgadzało i to nas utwierdziło, że ją obie naprawdę widzimy. Pani była podobna do obrazu w kościele.

Kiedy zobaczyłyśmy, że ma płaszcz i różaniec, według obrazu na ikonostasie, gdzie również  ma płaszcz i różaniec, pomyślałyśmy, że to chyba będzie Matka Boża, szczególnie kiedy prosiłyśmy ją o pomoc i potem przestaliśmy się bać. Później rozmawialiśmy, że za tą niedzielę, kiedy nie byliśmy w cerkwi, co tydzień będziemy chodzić do kościoła. Ona siedziała i patrzyła na nas. Kiedy hałas ucichł, już się nie baliśmy, zdecydowaliśmy, że pójdziemy do domu. Ciągle ją sobie opisywaliśmy, gdzie może być i jak wygląda. Wtedy był tutaj głęboki las i wyglądało to inaczej niż teraz. Skoro prosiliśmy ją, aby nas chroniła, szliśmy w dół a ona dwa kroki za nami. Czułam spokój. A później przy potoku zaczęła się oddzielać. Kiedy przyszliśmy na dół do krzyża, Matka Boża uklęknęła przed nim i przeżegnała się. Spotkaliśmy dwie dziewczynki, które szły do wsi, a które później nam mówiły, że jesteśmy bardzo blade. Zapytały się, co nam jest a my powiedziałyśmy, że nic. Iveta widziała ją jeszcze przed domem stryja, a ja widziałam ją przy naszym domu, przy jednej zburzonej stajni. W domu nic nie mówiłam. Ale Miťo o tym powiedział. 

Przy tym pierwszym objawieniu, wieczorem, kiedy szlam spać, wzięłam krzyżyk do łóżka, pomodliłam się i poprosiłam Matkę Bożą, aby chroniła mnie całą noc. Wcześniej nigdy nie modliłam się przed snem. Powiedzieliśmy sobie, że w życiu na tę górę już nie pójdziemy, żeby nie wiem co. Jeszcze powiedzieliśmy księdzu – wtedy był tutaj o. Ján Závacký – a on powiedział, żebyśmy nie mówili o tym nikomu. Każda z osobna musiała mu jednak opisać, co widziałyśmy. Nie rozumiałyśmy dlaczego miałyśmy to zrobić osobiście. On nam kazał napisać i narysować Matkę Bożą, ale jak mogłyśmy to narysować?

Dopiero pod koniec sierpnia ponownie wybraliśmy się na górę. Szliśmy z rodzicami Ivetki. Nie chcieli iść z nami do środka, zostali na zewnątrz. Zamknęliśmy chatę od wewnątrz i pomodliliśmy się. Jeden ksiądz nam powiedział, abyśmy tam poszli i kiedy Matka Boża coś będzie od nas chciała, ponownie się nam objawi. I Matka Boża ponownie się nam objawiła…”

Objawienia

Objawienia następowały tak, że dziewczęta najpierw się modliły, a potem objawiała się im Matka Boża jakby wychodząc z mgły, i siadała na wąskiej drewnianej ławeczce obok ściany. Dziewczęta przy objawieniu wpadały w ekstazę i nie wiedziały, co się wokół nich działo. Odnośnie do tego stanu wypowiedział się pewien morawski ksiądz, któremu 8 września 1991 roku jako duchownemu pozwolono przebywać w izbie, kiedy dziewczęta miały widzenie.

„Byłem w ścisłym pobliżu obu klęczących dziewcząt, zaraz obok Ivetki, klęczałem po jej prawej stronie, więc mogłem bardzo dobrze obserwować ich zachowanie podczas objawienia, które trwało czternaście minut. Oboje dziewcząt patrzyło bezpośrednio na Matkę Bożą, wyraz ich twarzy był nieruchomy, poważny, twarz była jakby przeduchowiona. W jednej chwili  widziałem, że Ivetka miała w oczach łzy.” Pewien ksiądz wziął podczas objawienia aparat i przyłożył go przed oczami Ivetki. Dziewczyna w ogóle na to nie zareagowała. Ksiądz powtórzył tę czynność po chwili, i tym razem użył lampy błyskowej, ale również wtedy Ivetka nie reagowała, nawet mrugnięciem oczu. Kiedy objawienie się skończyło, zapytał jej, czy miała świadomość, że te dwie czynności miały miejsce – odpowiedziała, że nie. 

Oboje dziewcząt bezpośrednio po objawieniu zostało poddanych dokładnej kontroli lekarskiej. Następnie opowiedziały o swoich przeżyciach członkom komisji, którzy porównywali ich wypowiedzi, Ivetka oznajmiła przesłanie Maryi. 

Od 5 sierpnia 1990 do 24 lutego 1991 roku Matka Boża objawiała się dziewczętom kilkukrotnie w ciągu miesiąca, zwłaszcza w niedzielę, ale również w inne dni – od 3 marca 1991 roku objawiała się zawsze w niedzielę po pierwszym piątku miesiąca. Wtedy było tam obecnych kilka tysięcy osób. 

Około stu metrów od szopy Matka Boża podobno pobłogosławiła wodę, którą poleciła pić. Według wypowiedzi świadków i miejscowego duchownego o. Jána Závackiego już doszło do wielu cudownych uzdrowień, nawet z nowotworu czy guza mózgu. Rejestruje to komisja biskupia. Ale dochodzi przede wszystkim do uzdrowień duchowych. Zmieniło się życie całej parafii. Wielu pielgrzymów przybywa również z Czech i Moraw. 

Lokalny duchowny o. Ján Zavacký najpierw nie wierzył w objawienia. Przez trzy miesiące zakazywał pielgrzymom chodzić na Górę Zvir. Prosił dziewczęta, aby poprosiły Matkę Bożą o jakiś znak. I w ten sposób 2 grudnia 1990 roku Matka Boża przedstawiła się jako Nieskazitelna Czystość. Latem 1992 roku do Litmanovej przybył nowy ksiądz, o Jozef Vasiľ Kundrát OSBM. Miał pozytywny stosunek do objawień. W 1993 roku zmienił go o. Štefan Polykarp Jacoš OSBM. W 1994 roku założył Kasę Duchowną w Litmanovej, aby wierzący do niej nosili modlitwy, posty i składali ofiary, w ten sposób oddawali się do dyspozycji Matki Bożej, aby mogła rozdawać ludziom łaski.

Stosunek kościoła greckokatolickiego jest ostrożny i oczekujący. Biskup Mons. Ján Hirka, ustanowił komisję składającą się z ośmiu członków, w której skład wchodzili greckokatoliccy i rzymskokatoliccy księża oraz lekarze. Jej przewodniczącym był ojciec Vojtech Boháč, generalny wikary Eparchii Preszowskiej. Członkowie komisji: o.ThDr. Miron Podhájecký, o. PhDr.Marián J.Potaš OSBM, prof. ThDr. Anton Harčár, o.Jozef Šoltýs, o.Peter Rusnák, o.Jozef Tóth. MUDr. Ladislav Kvasnička z Trenczyna, psychiatra dziecięcy i członek biskupiej komisji śledczej, ocenił stan psychiczny wizjonerek. „Najpierw rozmawiałem szczegółowo z matkami wizjonerek. Później badałem dziewczęta. Wniosek mojego badania był taki, że wizjonerki były zdrowe psychicznie. Nie stwierdziłem żadnych oznak choroby psychicznej, czy jakiś zaburzeń, np. oznak histerii, gdyż halucynacje występują nie tylko przy ciężkich chorobach psychicznych jak psychozy, ale również w przypadku histerii. W kwestii samego objawienia, choć jego ocena wykracza poza moje kompetencje, opiszę to, co widziałem. Kiedy dziewczęta zaczęły odmawiać pierwszy dziesiątek różańca, popadły w dziwny stan, który przejawiał się tym, że nagle wyostrzyły uwagę. Można to było zauważyć po ich mimice i oczach. Ich oczy były wpatrzone w jeden punkt. Puls był podwyższony. U jednej to było około 130, u drugiej 123. Ekstaza dziewcząt trwała około ośmiu minut. Dziewczęta były w stanie napięcia, ręce miały mocno zaciśnięte. Starałem się rozdzielić im palce. Ale nie udawało mi się to, były jak z kamienia, u Ivetki intensywniej niż u Katki. Następnie obserwowałem, czy będą reagować na bodźce bólowe. Podczas objawienia mają otwarte oczy. Zazwyczaj, jeśli kogoś uszczypniemy, można zaobserwować na podstawie mimiki, że to go boli. Ale one zupełnie nie reagowały, nawet nie mrugnęły okiem. Następnie badałem reakcję źrenic na światło. Reakcja była obecna, ale była spowolniona, tzw. leniwa. 

W kwestii intelektu dziewcząt, według mnie jest ponadprzeciętny, zdecydowanie nie jest poniżej normy. Reagują bardzo bystro…

W mojej opinii dla komisji biskupiej w Preszowie przekazałem, że w badaniu nie odkryłem jakiś objawów choroby psychicznej, ani żadnych cech osobowości, które byłyby związane ze stanem chorobowym. Ivetka i Katka są w pełni zdrowie psychicznie oraz na dobrym poziomie intelektualnym.”

Objawienia miały miejsce do 6 maja 1995 roku, w każdą pierwszą niedzielę miesiąca. Przy ostatnim objawieniu Matka Boża obiecała, że pozostaje tutaj obecna.

Objawienia nie są sprzeczne z nauką kościoła katolickiego.

Kościół nie zajął jeszcze definitywnego stanowiska w sprawie autentyczności miejscowych objawień Matki Bożej, ale miejsce to stanowi miejsce modlitwy i kultu maryjnego. Obecnie cały przebieg objawień wraz z przesłaniem został przesłany do Kogeneracji Nauki Wiary w Watykanie w celu oceny jego autentyczności.